Zazenowanie.
I oto w moje rece trafil dzis najnowszy numer Op.citu. Warszawskie czasopismo skupiajace polskich etnografow i antropologow. Czytalo sie milo, a nawet latwo, lekko i przyjemnie. Ambitni mlodzi ludzie podejmuja trudne tematy zawstydzajac moja niewiedze. Czytam o zaangazowaniu nauk spolecznych, o tolerancji wobec "innych", o etyce i relatywizmie. Na stronie 7 tekst niejakiego/niejakiej "jk"; fiszka, notka z obserwacji w pociagu, rodzaj blyskotliwego spojrzenia na to, co codzienne, co wokol. I zjezylam sie! JK kpi, nabija sie, czysta ironia czestuje bohaterow opowiesci. Glowne postaci "w telewizji zwani wyrostkami" maja "twarze nieskazone filozoficzna refleksja", a tylko heroiczny wysilek, jak czytamy, pozwala jednemu z nich wymienic nazwisko Pitagorasa. Po co i dlaczego nie jest wazne. Wazne, ze JK konkluduje przebrzydle zjadliwie: "Panowie, pani od matematyki bylaby z was dumna!". Czy gdyby JK byl(a) swiadkiem wdrazania ktoregos z projektow rozwojowych majacych, na przyklad na celu skomputeryzowanie szkoly w Burkina Faso, i ktorys z tamtejszych nauczycieli po ciezkim dniu zrozumumialby zasady dzialania internetu, uzyl(a)by komentarza: "Wow! Bill Gates bylby z Ciebie dumny!"? Wyglada mi to predzej na rasizm intelektualny i kulturowy a nie na takowy relatywizm, ktory powinien byc podstawowym narzedziem antropologa, a ktorym JK najwyrazniej nie wlada. Zaczynam wiec watpic w profil pisma, ktore z zalozenia, jak nie z definicji, powinno krzewic relatywistyczne przeslanie. Mam tylko nadzieje, ze JK, poza tym pechowym fragmentem, zajmuje sie badaniem tylko i wylacznie ludzi wyksztalconych. Jesli nie, szczerze obawiam sie o godnosc opisywanych i etyczna poprawnosc tychze badan. A nawet jesli sa one "poprawne" watpie w ich szczerosc, bo zgadzam sie z Williamem B. Yeats'em, iz nie mozna oddzielic tanca od tanczacego.
Nie chce zabrzmiec jak relatywistyczna dewotka. Wolnosc slowa, o ktorej ostatnio tak glosno, owszem. Ale istnieja granice przyzwoitosci. I przekroczeniem tej granicy jestem szczerze zszokowana i zawiedziona.
P.S. William B. Yeats Among School Children
Nie chce zabrzmiec jak relatywistyczna dewotka. Wolnosc slowa, o ktorej ostatnio tak glosno, owszem. Ale istnieja granice przyzwoitosci. I przekroczeniem tej granicy jestem szczerze zszokowana i zawiedziona.
P.S. William B. Yeats Among School Children
<< Home