Kolejny (markowy) bojkot.
Antropologowie oddali swoj glos. Etyczne straznice wypisuja przykazania. Chyba slusznie. Pisalam wczesniej, ze sama mam zbyt malo woli, by SIE ORGANIZOWAC. Pisalam tez, ze byc moze to ignorancja. Nie wiem. Musze rozpisac swoje sumienie na czesci pierwsze. Jednego jestem pewna - masy robia wrazenie bardziej wrazliwych i bardziej swiadomych. AAAUnite z zaprzyjaznionymi stowarzyszeniami (z ktorych nazw swoja droga mozna by sie niezle posmiac) rozpisala rezolucje domagajac sie bojkotu Coca-Coli. Smieszne? Byc moze. Po paru latach omijania tego tematu i zamykania uszu na wyolbrzymiane "punkowe teorie spisku" spojrzalam na sprawe z boku. Byc moze popelniam podstawowy blad logiczny, jakim jest powolywanie sie na autorytety, jednak naleze do tego plebsu, ktory zawierza Akademi. Jest godzina 11 i kawa dopiero nadpoczeta, wiec byc moze majacze cos o Ikarach... Chce jednak o tym doniesc, byc moze by samej pamietac. Byc moze by nazwac inaczej, to o czym wszyscy wiemy, ale nasze konformistyczne palce dra na kawalki. Nie wiem. Esej bedacy, wedlug Savage Minds, inspiracja do tej akcji mozecie sciagnac tu (pdf). Przeczytam jak wypije kawe. Albo dwie.
Zaczyna mnie natomiast draznic cale to moje piszanie, bo zdaje sobie sprawe z ilosci uzytego "nie wiem" w moich notkach. Prawda, blogowanie sluzy koncentracji. Wyostrza uwage. Mi jednak brakuje chyba narzedzi by przenosic tu (lub gdziekolwiek) konstrukcje moich obserwacji. Nic to, bede probowac dopoki mi sie ucho nie urwie.
Codziennie nalezy sie czemus przeciwstawiac. Kazdego dnia znajdzie sie cos lub ktos wymagajacy naszego wsparcia. Donkiszotowcy Wszystkich Krajow Laczmy Sie - chcialoby sie rzec. Ale co wtedy nam zostanie? Z czego jestesmy w stanie zrezygnowac? I czy rezygnacja jest wlasciwa strategia? Jutro bedzie Nestle, pojutrze Toshiba a w piatkowy post wspomnimy tybetanskich mnichow. Nie wiem (sic!). Denerwuje mnie jedynie wybiorczosc. Z jednej strony jest nieunikniona... Z drugiej...
Widzialam wczoraj "Lord of the War". Tendencyjne. Ale chyba prawdziwe. Kto widzial "Koszmar Darwina" przeklnie obyczajowa fabule. Ja mysle jednak, ze warto. Warto, by wyryc w pamieci. Wiem, ze nie trzeba tatuowac swiadomosci i to nie my powinnismy o pewnych rzeczach pamietac. Jednak od naszego warzywniaka niedaleko do Sierra Leone... Chce pamietac o tym i chce odnalezc sile by tak jak Valentine palic wiatraki. Wiatr i tak wiac bedzie...
Zaczyna mnie natomiast draznic cale to moje piszanie, bo zdaje sobie sprawe z ilosci uzytego "nie wiem" w moich notkach. Prawda, blogowanie sluzy koncentracji. Wyostrza uwage. Mi jednak brakuje chyba narzedzi by przenosic tu (lub gdziekolwiek) konstrukcje moich obserwacji. Nic to, bede probowac dopoki mi sie ucho nie urwie.
Codziennie nalezy sie czemus przeciwstawiac. Kazdego dnia znajdzie sie cos lub ktos wymagajacy naszego wsparcia. Donkiszotowcy Wszystkich Krajow Laczmy Sie - chcialoby sie rzec. Ale co wtedy nam zostanie? Z czego jestesmy w stanie zrezygnowac? I czy rezygnacja jest wlasciwa strategia? Jutro bedzie Nestle, pojutrze Toshiba a w piatkowy post wspomnimy tybetanskich mnichow. Nie wiem (sic!). Denerwuje mnie jedynie wybiorczosc. Z jednej strony jest nieunikniona... Z drugiej...
Widzialam wczoraj "Lord of the War". Tendencyjne. Ale chyba prawdziwe. Kto widzial "Koszmar Darwina" przeklnie obyczajowa fabule. Ja mysle jednak, ze warto. Warto, by wyryc w pamieci. Wiem, ze nie trzeba tatuowac swiadomosci i to nie my powinnismy o pewnych rzeczach pamietac. Jednak od naszego warzywniaka niedaleko do Sierra Leone... Chce pamietac o tym i chce odnalezc sile by tak jak Valentine palic wiatraki. Wiatr i tak wiac bedzie...
<< Home