Pare mysli o Barcy
1. Dzielismy pare metrow kwadratowych z Polka, Hiszpankami i Peruwianczykiem (plus dwie Moldawki jednej nocy). Peruwianczykow bylo dwoch podobno, ale jeden byl ewidentnym okazem skrajnej homofobii i wlasciwie to musielimy uwierzyc gospodyni, ze on istnieje. Bedac tam jeszcze jeden dzien dluzej zaczelabym optowac za uznaniem Bunuela za realiste!!! Ale juz te pare dni w totalnym absurdzie przekonalo mnie, ze Kika to niemal naturalistyczne dzielo a Almodovar wcale nie jest karykaturzysta!! Te kobiety takie sa naprawde!
2. Obecnosc kobiet na meczu futbolowym i ich aktywnosc tamze zachwialy tez moim, wlasciwie nie uzasadnionym niczym konkretnym, wyobrazeniem o poludniowej macho-kulturze i tamtejszym nie-rodzinnym patriarchalizmie. Lub odwrotnie: pilka nozna w Katalonii nie jest domena mezczyzn.
3. Prawda, mowi sie rowniez o silnej pozycji kobiety w rodzinie. W pewnym momencie w historii nauki o rodzinie nastapila schizma. Podzial na wyznawcow poludniowego patriarchalizmu lub tych co uznaja matriarkalny schemat rodziny za obowiazujacy. Bedac krotko, za krotko by wypowiadac jakiekolwiek sady na temat Katalonii, a poludnia tym bardziej, moge mimo wszystko uznac obie prawdy za watpliwe. Nie, nie podwarzam niczego. Zastanawiam sie tylko dlaczego nikt (jesli ktos jednak sie spotkal z tym - dajcie znac) nie staral sie znalezc tak zwanego zlotego srodka? Przeciez model rodziny nie musi byc ani bialy ani czarny. Dlaczego w naukach brakuje szarosci? Owszem, mowi sie o "problematycznosci" i "zlozonosci" tego tematu, ale dlaczego tak bac sie wyposrodkowania? Mezowie krzycza na zony i podkreslaja, kto jest panem, zony piszcza na mezow, ktorzy robia co zona nakarze. Przepraszam za uproszczenie, ale jak inaczej zilustrowac w jednym zdaniu czym jest wladza w rodzinie?
4. W Barcelonie pachnialo mi tez islamem. Nie wiem czemu, ale to miasto dla mnie mogloby byc muzulmanska metropolia. Nie zdziwiliabym sie gdybym nagle uslyszala nawolywania z ktoregos z meczetow. Moze to przez palmy, moze przez te orientalne ornamenty, ktore co rusz wylanialy sie z ukrycia, moze znajomosc historii, a moze po prostu bym tego chciala...
5. Ile oni tam pala!!! Ach, jak dobrze bylo odpoczac od tego landrynkowego tutejszego zdrowia...
2. Obecnosc kobiet na meczu futbolowym i ich aktywnosc tamze zachwialy tez moim, wlasciwie nie uzasadnionym niczym konkretnym, wyobrazeniem o poludniowej macho-kulturze i tamtejszym nie-rodzinnym patriarchalizmie. Lub odwrotnie: pilka nozna w Katalonii nie jest domena mezczyzn.
3. Prawda, mowi sie rowniez o silnej pozycji kobiety w rodzinie. W pewnym momencie w historii nauki o rodzinie nastapila schizma. Podzial na wyznawcow poludniowego patriarchalizmu lub tych co uznaja matriarkalny schemat rodziny za obowiazujacy. Bedac krotko, za krotko by wypowiadac jakiekolwiek sady na temat Katalonii, a poludnia tym bardziej, moge mimo wszystko uznac obie prawdy za watpliwe. Nie, nie podwarzam niczego. Zastanawiam sie tylko dlaczego nikt (jesli ktos jednak sie spotkal z tym - dajcie znac) nie staral sie znalezc tak zwanego zlotego srodka? Przeciez model rodziny nie musi byc ani bialy ani czarny. Dlaczego w naukach brakuje szarosci? Owszem, mowi sie o "problematycznosci" i "zlozonosci" tego tematu, ale dlaczego tak bac sie wyposrodkowania? Mezowie krzycza na zony i podkreslaja, kto jest panem, zony piszcza na mezow, ktorzy robia co zona nakarze. Przepraszam za uproszczenie, ale jak inaczej zilustrowac w jednym zdaniu czym jest wladza w rodzinie?
4. W Barcelonie pachnialo mi tez islamem. Nie wiem czemu, ale to miasto dla mnie mogloby byc muzulmanska metropolia. Nie zdziwiliabym sie gdybym nagle uslyszala nawolywania z ktoregos z meczetow. Moze to przez palmy, moze przez te orientalne ornamenty, ktore co rusz wylanialy sie z ukrycia, moze znajomosc historii, a moze po prostu bym tego chciala...
5. Ile oni tam pala!!! Ach, jak dobrze bylo odpoczac od tego landrynkowego tutejszego zdrowia...
<< Home