Antropyton

Saturday, January 28, 2006

W takim razie (ja sobie) na sto lat?

Zaczynam sie zastanawiac gdzie bylam gdy mialam lat nascie, ze mnie wzielo na to i owo. ehhh. ehgrrr. Ale obiecuje (sobie), ze od jutra juz tylko o rzeznikach bedzie. Od jutra bede patrzec (przed siebie). od jutra wracam (do siebie?). od jutra (sie) lecze. zaczynamy od pustej sciany w Munchu.

P.S. Dzis na mimo/dobrowolnym spacerku po zaspach z zachwytem odkrylam ziemi kawalek! taki prawdziwy, no kawalek tej ziemi co prawda okazal sie, hmmm jak to sie nazywa, powiedzmy wlazem do kanalizy, ale piasek tez byl i blotko i patyczek!!! stanelam rzecz jasna, tupnelam, krolowa Hansa zasmiala sie rubasznie i obiecala, ze (od jutra) lod tylko i wylacznie bedzie topnial. Jestem za. On tez hehe. Chyba nawet bardziej.

P.S.2 Co nie znaczy, ze hotel lodowy w Alcie to moje marzenie!

P.S.3 Do jutra :)

(not)USA

Teorie dopisac do sensu

Niezjednoczone
Stany
Aleksandry

Friday, January 27, 2006

Nie chce mi sie

Hmmmm. Bede szczera. nie chce mi sie. nie chce mi sie nic. pisac, slowa, bezsens. przejdzie. zostalam dzis wbita w ziemie. zderzylam sie. oskarzono mnie. oskarzono o najgorsze. tak mi sie wydaje. dlatego nie bedzie peanu do Ho. nie bedzie go dzis. choc on juz jest, ale jeszcze nie tu, chodzi mi on po glowie. bo chce wyrazic wdziecznosc. i tyle. ale dzis nie. dzis gleba. dzis przeroslo mnie. nie wiem co bardziej - zaskoczenie jaka jestem byc moze. byc moze. nie chce mi sie. nie chce mi sie nic. pisac, slowa, bezsens. przejdzie. Hmmmm. bede szczera.

Monday, January 23, 2006

Wybor zawodu.

Nie mozna zostac weterynarzam jesli nie lubi sie zwierzat. Ksiadz nie jest wyslannikiem bozym jesli nienawidzi grzesznikow. Psychiatra nie wyleczy jesli uwierzy w ufo. Klown nie bedzie smieszny gdy zacznie gardzic tymi, ktorych rozbawia. Nie zostaniesz treserem lwow jesli sie ich panicznie boisz. Nie wyrwe Ci zeba jesli moja empatia przerasta siedem gor i zalewa siedem rzek. Pszczelarz alergik nie przyniesie Nam miodu. Jak wiec mam zostac antropologiem??

Sam sobie wilkiem na Cejlonie.

Wiecie, kolezanka powiedziala dzis: hmm pierwszy raz slysze, ze jestes na wygnaniu. Nie zrozumiawszy. No, moze niewyraznie powiedziawszy. Ja. Wiec nie. Nikt mnie nie wyganial. Nikt nie wyrzucal. Sama sie wyrzucilam. Sama sie wygnalam. Sama siebie teraz gonie. Dobranoc na Sri Lance...

Thursday, January 19, 2006

Drobnolistny lęk.

Godziny za godzinami kiedy przestajemy byc ambitni i nie myslimy
o niesmiertelnosci pozaziemskiej klimatyzacji. Kladziemy wzrok na bezsilnej plazy stolu. Morze wyrzuca na brzeg falszywa bizuterie. Algi czyhaja juz z daleka. Phi, alergiczne sitowie. Slady bakteri na talerzach. Puste kutry czekaja na zaladunek. Nie obchodza nas wezwania podatkowe ani najnowsze notowania gieldy. Pijemy sok. Jemy ciezkie metale. Podchodzimy do ladowania w apatycznej auli wieczoru.

P.S. W wodorostach mysli nie probuj udowadniac, ze prawda jest nieparzysta!!

Absurdalne.

Wyniki 1 - 10 spośród około 22,200 dla zapytania "I hate internet". (Znaleziono w 0,21 sek.)

Trauma Trojany i Trellemorelle

No i dzien uplynal pod znakiem explorera. Szatan musial w tym palce maczac! Od razu wiec przepraszam za zameczanie. Szokiem bylo dla mnie odkrycie, ze inni widza inaczej! hi. No i anegdotka ta stala sie przenosnia ma i mottem! I jesli Ko. uwaza, ze ze wszystkich elementow wokol nas wychodzi taka, metaforycznie, stronka no to teraz sie faktycznie zdolowalam. Wiesz Ko, ty masz racje, ze sie przejelam. I sie przejmuje bardziej chyba niz kiedys, gdyz teraz chyba wymagam od siebie wiecej a sciany mego domu nie sa wysmarowane waszymi wpisami ani oblane cytatami zewszad, od Herberta po Wielki Slownik Cybernetyczny. Tak, wymagam duzo a to przeciez moze zgubic. Z drugiej strony milo miec swiadomosc swiadomych znajomych. Rozumiesz? Dzieki.

Przepraszam raz jeszcze za bycie namolnym. Ale wiecie, jak tak puscilam w obieg te moje wypociny, to bylam taka dumna, taka zadowolona, ze takie ladne cos wyplodzilam. I mimo, ze nie idealne to moje i wysiedziane, wypisane, wymeczone, wyczerwoneoczyione, wykawione i wypalone na mrozie. I juz sie tak przyzwyczailam i piszac wiedzialam, ze widzicie to co ja. Taki lot sobie wkrecilam. Mimo samej checi tworzenia i nauki i po prostu dobrej zabawy, gdzies jakos chcialam Wam tez sprawic troche radosci (to dlatego ten szary hihi). Choc nie mam celu, o ktory cynicznie zapytala Ag (a ty chcesz zeby ludzie sie w te stronke wkrecili?!). I dlatego wkurzylam sie niemilosiernie, wiem, powtarzam sie, sorry. I dlatego polaly sie babskie lzy i dlatego odechcialo mi sie wszystkiego. Opadly mi rece a potem: Eureka! I mysl, ze kazdy ma inny ekran przed soba, inna rozdzielczosc i inne oprogramowanie. I chce ciagnac ta mysl w wersji pozytywnej. Niektorzy tez maja wirusy. Ich problem. Byleby mi ich nie slali. Ale ja sie zaopatrzylam. Ja mam wszystkie strzaly i tarcze zywotne i mur wokol taaaaki wysoki. A ogniem zieje, ze hej! Mam nadzieje, ze nie tylko Ko to zrozumie! hihi.

Zmienilam wiec jakos ze niebieski u niektorych zniknal. Na wiecej nie mialam juz sil. Postanowilam wiec, ze kto ma czytac poczyta i w niebieskim i rozowym i bez paseczka tu i tam i z beznadziejna czcionka i w ogole patykiem pisane. A kto nie zniesie tego czy owego (bo teraz to juz nie jestem pewna kto co widzi. hi) a jednak chce czytac to zapraszam do instalacji innych przegladarek. Wiecie, zwrocono mi dzis uwage, ze nie robi sie komentarzy, bo trzeba odznaczyc cos tam. 1, gora 2 sekundy zycia, mniej wiecej tyle ile zaoszczedzamy naciskajac w windzie przycisk przyspieszajacy zamykanie drzwi, albo uzywajac zakladek. Ag, ile takich sekund czlowiek zaoszczedza w ciagu dnia?! Mnostwo, zwlaszcza jesli pijesz ekspresowa i wcinasz nudle. Wkurza mnie zatem lenistwo, lub tlumaczenie, ktorego nikt nie ma ochoty sluchac, lub czepianie sie i bycie glededreperem przez to wszystko. Skad sie to bierze, powiedzcie mi. Wirusy.

No ale dziekuje za tak szybkie reakcje. Jadrowi jestescie!!!

Wednesday, January 18, 2006

Zaskoczenie. Dajcie znac!!

po przesmiesznych zajeciach z tlumaczen gdzie zatanawialismy sie czy "sprawiac ze" znaczy to samo co "czyni" wpadlam do biblioteki i gnana wewnetrzynym imperatywem tudziez natrectwem zajrzalam na antropytona i z nieukrywanym zaskoczeniem i smutkiem i wsciekloscia odkrylam ze kolory tu sa zupelnie inne niz na moim kompie! Nie podoba mi sie to! Wsciekle niebieskie linki i ANTOPYTON sciely mnie z nog doprowadzajac do konwulsji na bibliotecznym linoleum! Grrrr - powiedzial moj wewnetrzny spec od estetyki i zalamal raczki. Kochani, powiedzcie czy wy tez widzicie na niebiesko?! To nie jest przenosnia!! hihi (mialo byc bez usmieszkow - ale taki moze byc. zreszta w sytyuacji kryzysowej reguly i kodeksy przestaja byc aktualne - pocieszenie marne ale zawsze jakies, choc gorne pogardy byc moze). Czekam wiec a unerwienie moje szalu dostaje i komorki odpowiedzialne za wscieklosc rozrastaja sie i groza cialu eksplozja!! Cholera. acha, wedlug mojego zamyslu linki i tytul sa szare jak niebo nad berlinem.

Tuesday, January 17, 2006

Dla Kozyra. Przeczytane dzis w damskiej na uniwerku.

Jak czlowiek bedzie biegl wystarczajaco szybko i caly czas sie usmiechal to nikt nie odkryje ze jest brzydki!!

Monday, January 16, 2006

Juz nawet nie antro...

Dookola paruje moje prawdziwe ja. Czarodziejski kwiat okazal sie pospolitym chwastem.

Sunday, January 15, 2006

Zanim sie zabiore, musze sie pozbierac.

1. milosc czyni czlowieka wynalazca
2. zdradliwa igraszka przyzwyczajenia z rzeczywistoscia
3. w systemie hierarchicznym wszystkie drzwi sa zamkniete
4. los obszedl sie ze mna lagodniej, gdyz wyksztalcilam w sobie klamce!
5. ten kto zyl w klamstwie, kocha prawde
6. przypadkowe zdarzenia wydaja sie byc koniecznoscia
6b. dla entema: jak to z teoria ze nie ma przypadkow?!
7. poruszac sie bez przeszkod miedzy magia a owsianka, miedzy bezgranicznym strachem i nieokielznana radoscia
8. krew miesza sie z tlenem a Ingmar usmiecha sie blado
9. uporac sie z brakiem slonca i nie oczekiwac, ze bedzie jak na antypodach
10. wziac pod uwage, ze inni moge miec tak samo
11. zmierzyc sily i zamiary. potem ustalic odpowiednia kolejnosc

Projekt magisterki w tydzien. Panika.

Pierwsze zdanie. Nieruchoma jaszczurka w kamieniolomach pokoju.
Bol glowy. Brak snu. Wypchana pustka.
Nie slychac zadnego pomyslu.
Ogladam przez lornetke szare wlokna papieru.
Szantazysta czeka juz pod drzwiami.
W tym momencie Sapir-Whorf dostaje ataku furii. Pochylam sie nad kropka.
Zalobna interpunkcja.
Czarna wyspa ze scisnietym gardlem zatoki.
Obserwuje przeszukiwarke ziemi.
Reszte musze przemyslec.

Friday, January 13, 2006

Kazimierz Dąbrowski wie lepiej i pozdrawia...

Zastanawialam sie dzis nad tym jak Thomas Belmonte zinterpretowalby popularne powitanie "Jak TAM?" czy "Co TAM slychac?" (nawet jesli dodamy "u Ciebie" to i tak swiat, przynajmniej werbalnie, zostaje podzielony na Tu i Tam. Ach ukochane dychotomie!). Gdzieniegdzie witaja sie "Jestem glodny" a inni "Gdzie idziesz?". No i T.B. jakos tak dziwnie to sobie wytlumaczyl. Myslalam o tym, heh, co pol godziny, powiedzmy, az wydalo mi sie to tak idiotyczne, ze zawstydzilam sie sama przed soba. Chcialam zdecydowac sie na poswiecenie dnia czemus innemu, ale Dzien okazal sie silniejszy. To byl jeden z tych dni-Dni. Sam zdecydowal. Bezczelnie zawladnal Moim misternym Planem! Skonczylam wiec na przyjeciu-niespodziance z chmara Nieproszonych Mysli. I jedna z nich zabronila mi udawac. A druga przeczytala mi...

Ja wiem, ze tu mialy byc moje. Ale jak na pamietnik (sic!) przystalo zalegac powinny w nim fragmenty dnia i ulamki tego co smiem nazywac Soba. A dzien moj to walka tego co Moje z tym co nalezy do Nich, do Was. Choc naprawde staram sie nie patrzec na to jak na manichejska corride... Jesli wiec ma byc tak jak dzis bylo, musze ale to musze uzyc
Slow
Nie
Moich.
A dedykuje je zwlaszcza E. i K. no i moze troche Agacie K. hi.


Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą czułość w nieczułości świata, za niepewność - wśród jego
pewności
za to, że odczuwacie innych tak, jak siebie samych, zarażając się każdym
bólem
za lęk przed światem, jego ślepą pewnością, która nie ma dna
za potrzebę oczyszczania rąk z niewidzialnego nawet brudu ziemi
bądźcie pozdrowieni.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za wasz lęk przed absurdem istnienia
i delikatność nie mówienia innym tego, co w nich widzicie
za niezaradność w rzeczach zwykłych i umiejętność obcowania z
niezwykłością
za realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego,
za nieprzystosowanie do tego, co jest
a przystosowanie do tego, co być powinno
za to co nieskończone - nieznane - niewypowiedziane
ukryte w was.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą twórczość i ekstazę
za wasze zachłanne przyjaźnie, miłość i lęk
że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami.

Bądźcie pozdrowieni
za wasze uzdolnienia - nigdy nie wykorzystane -
(niedocenianie waszej wielkości nie pozwoli
poznać wielkości tych, co przyjdą po was)
za to, że chcą was zmieniać, zamiast naśladować
że jesteście leczeni, zamiast leczyć świat
za waszą boską moc niszczoną przez zwierzęcą siłę
za niezwykłość i samotność waszych dróg
bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi.

Thursday, January 12, 2006

Tybetańska nuta od mojej mamy...

Jeśli masz problem, który możesz rozwiązać to nie masz problemu. Jeśli masz problem, którego nie możesz rozwiązać to tym bardziej nie masz problemu.

Wednesday, January 11, 2006

Trzeba Liczyc Sie Ze Stratami...

Wstalam. Niewazne, o ktorej i zdazylam sie wkurzyc. Tak tak, nowe prawo o prawie.
Jazdy.
Boje sie, ze niedlugo wypuszcza wszystkich z wiezien i kaza sie resocjalizowac na ulicy. Bo przeciez test musi byc odzwierciedleniem rzeczywistosci i sprawdzic ma przygotowanie delikwenta do samodzielnej jazdy. Lub samodzielnego zycia bez nadzoru. Czytaj nadzoru krat. Instytucje wiezienia mozna, rzecz jasna, podwazyc jako twor sensowny, jednak argumentacja jest zabojcza i tylko o niej tu. Trzeba poniesc koszty. Mam wrazenie, ze syndrom Margaret Tatcher odzywa sie nie tu gdzie powinien. I koszty poniosa nie ci co powinni...
Prawo,
Jazda
Sie Sprawila...

Tuesday, January 10, 2006

Dobre Zlego Poczatki...

Nie wiem czy powinnam Was powitac czy pozegnac. Zdecydowalam sie pisac. Pisac otwarcie. Nie wiem jeszcze o czym. Nastroje pokaza czy zameczac bede opowiesciami jak to do sklepu poszlam, ze sie metro spoznilo, ze zrobilam na obiad pyszna potrawke tajska i ze uwielbiam mleko kokosowe, ktore wszystkiemu dodaje szlacheckiej nuty. No, moze nie szlacheckiej ale zawsze jakiegos takiego polotu a moze raczej egzotycznej elegancji. Bo polot to chyba nie jest.
Po co
Po lot

Hej ho, biegne po lot bo polotu juz mam dosc! No w kazdym razie arkusz ten wyszedl mi przebrzydle smutny chyba. Chyba. A moze za dlugo nad nim siedzialam. Alem dumna, ze opanowalam komendy i pierwszy raz w zyciu stworzylam cos dzieki zawilemu systemowi znakow, liczb i liter. I to w ekspresowym tempie. Dwa dni temu eksplodowalabym jak po mietowym listku gdyby ktos mi powiedzial, ze wlasnie temu oddam pierwsze dni roku polnocnego. Wieczna nauka. Cudownie. I w zwiazku z tym blagam o wyrozumialosc, ze kolory nie te, ze linki slabo widac, ze w ogole linkow ni ma, ze strona za dluga i trzeba przeciagac przeciagac i przeciagac az do lokcia. Ale poki co nic ciagnac nie trzeba (sic!) bo nic tu przeciez jeszcze nie wypisalam. No i stalo sie to czego sie balam. Belkot. Pociesza mnie tylko wspomnienie slow Jerry'ego ze to takie Schulzowskie. Hihi. Belkot, bo mialam pisac o czym bede pisac. To sie okaze. Chcialabym, naprawde chcialabym, by pojawialy sie tu rzeczy tzw sensowne. Takie rzeczy do rzeczy, i do czytania przede wszystkim. Zobaczymy. Kurcze, juz sie zaczelam stresowac. Wiec:
Postanowienia:

Nie kasowac zdan rozpoczetych od wiec
Nie wkurzac sie na komentarze dotyczace interpunkcji (ja naprawde to umiem!)
Nie pisac, ze zanudzam
Nie zanudzac
Pisac do siebie, bo inaczej to ... strzeli
Traktowac jako cwiczenie poki nic z tego nie wyjdzie hi
Za Pietruszka: Odusmieszkowac korespondencje, szukac odpowiednikow
Czekac na wene ale byc sumiennym, co sprowadzac sie moze do belkotu
Dac Temu po prostu czas
Nie wstydzic sie
Od czasu do czasu rumienic